Myśli. Setki. Tysiące. Miliony. Co robicie z natłokiem myśli kotłujących się
głowie. Są te ciche i te
głośne. Te wstydliwe i te odważne. Czy każda wychodzi na światło dzienne? Czy nie utyka Wam w gardle? Czy nie dusi klatki
piersiowej podczas nocnej ciszy? Dla mnie nastał moment kiedy mój dysk twardy w głowie
został zapchany do ostatniego zakamarka, nie przyjmuje już żadnej nowej informacji,
refleksji, czy zagwozdki. Nastał moment kiedy mam ochotę wyjść na ulicę i
krzyczeć, aby pozbyć się tych gigabajtów głupot. I mimo że moi
współpracownicy często słyszą z moich ust „zaraz stąd wybiegnę na ulicę i rzucę
się pod nadjeżdżającego
TIRa” to ze zwykłego tchórzostwa tego nie zrobię, ale za to z potrzeby
chwili i opróżnienia głowy z
bajzlu powstało to miejsce. Miejsce trampolina- odskocznia od tych
wszystkich rzeczy, które
przygnębiają i ciągną nas do dołu, a także na wyrzucenie z siebie wszystkich
żali dotyczących
otaczającego mnie świata (w tylko mi znany zabawny sposób, a raczej
innych, bo to co mnie wkurza,
śmieszy innych). Zapalnikiem tego procederu był K. i choć doradzał, abym nie szczędziła
przekleństw, od których na co dzień nie stronię, to dla pozoru piszę
elegancko i składnie, bo to w
końcu pierwszy wpis i nie chcę wyjść na buraka. Tak czy inaczej let the game begin.
Uprasza się o zainstalowanie obserwatorium w celu zasubskrybowania aby owego bloga nie zgubić i móc tu wracać. Kontynuuj, proszę...
OdpowiedzUsuńzrobione :)
Usuń